Dokladnie, rozwalił system! Najlepsza scena filmu! A rada ‘horyzontalna’ genialna!

I na faktach oparta ;)

Dla mnie najlepszą sceną była jak Sam montuje film o Biwaku. Cała scena bez słów i przy akompaniamencie muzyki z pianina. Ale scena z Lynchem również mistrzostwo.

dla mnie ta scena znaczy:

żę czasami upadasz na dno ........dążąc na szczyt ...... ale to jest ok, .........najgorszy jest marazm i nicnierobienie, rezygnacja z marzeń.........................................:))

Gdyby nie namowy Laury Dern i cheetosy na planie to z tego pięknego występu byłyby nici. Bez wątpienia najlepsza scena filmu.

Zagrał dobrze, ale czy to jest takie wielkie osiągniecie aktorskie? Nie była to trudna do zagrania scena, prawdę mówiąc w ogóle nie za bardzo rozumiem taki zachwyt nad nią. Mam wrażenie, że to trochę takie podziwianie na zasadzie "wow, ale on jest twardy, bezpośredni - niesamowity!" samej postaci, której nie odbierałbym pozytywnie.

A według mnie to jest podziwianie na zasadzie - „scena jak scena ale że Lynch to trzeba się jarac” - naprawdę, widziałem ten post jeszcze przed seansem i liczyłem wręcz na Oscarowy epizod a tymczasem Lynch wypowiedział kilka zdań (gdzie każdy aktor bez problemu poradziłby sobie z taką rolą) bez większych emocji i to by było na tyle. Cały film rewelacyjny ale odnośnie tego jakie miałem oczekiwania wobec Lyncha to ta scena i jego rola były największym rozczarowaniem.

Dokładnie.

I co było takiego zajebistego w tym epizodzie? XD ze starszy pan na rauszu pojawił się na chwile, powiedział coś pseudo śmiesznego j kazał głównemu bohaterowi wy**erdalac? Lubie Lyncha ale bez przesady, każdy aktor mający trochę talentu zagrałby to tak samo. A najwyższa ocena wśród aktorów z filmu to żart.

Gdyby ten film produkował Weinstein 10 lat temu, to założyłabym się, że dostałby nominację za występ drugoplanowy, a wręcz pobiłby rekord Judi Dench i dostałby tego aktorskiego Oscara. Te nagrody są cholernie niesprawiedliwe, np. Weźmy taką Michelle Williams. Założę się, że dostanie w tym roku kolejną nominację i nawet nie zdziwię sie, jeśli dadzą jej w końcu tego Oscara, chociaż cholernie zasługiwała na tę nagrodę za Manchester by The Sea, bo wszyscy doskonale wiemy, że dostał go (zasłużenie) za scenę z Michelle, która swoją grą wcale nie odbiegała poziomem od jego

Nie wiem czy Michelle Williams dostanie Oscara. Ale to Ona skradła film ( dla mnie) Genialnie prosty i mądry, bez zbędnych upiększeń.

Chodziło mi oczywiście o Afflecka

Ja z całego serca życzę Michelle Oscara za ten film. Babka kradła sceny - świetna skomplikowana postać. Wydaje mi się miałaby większe szanse w kategorii ról drugoplanowych, bo z tego co wiem została zakwalifikowana jako aktorka pierwszoplanowa a w Oscarowych prognozach w tej kategorii narazie prowadzą Cate Blanchett i Michelle Yeoch (Michelle jest wymieniana na trzecim miejscu). Nic jednak nie jest przesądzone. W zeszłym roku, mniej więcej w tym samym okresie, Jessica Chastain również nie była wymieniana jako faworytka a ostatecznie zgarnęła stauetkę. Trzymam kciuki bo ten Oscar należy się Michelle jak psu buda.

Ale w zeszłym roku było naprawdę słabe rozdanie :(

Uważam że jeśli chodzi o cenę w której rozmawia z Affleckiem,to właśnie za nią i nie tylko, Michelle Williams powinna tę nagrodę otrzymać.

Wlasnie to napisałam wyżej. Scena rozmowy z byłym mężem jest genialna i niezwykle intensywna. To niesprawiedliwe, że tylko Affleck dostał wtedy Oscara. Płoty to tak kiepski i nudno nakręcony film, a występ Violi Davis był grubo poniżej jej możliwości. Od tamtej pory Michelle filmowo już nie miała takich świetnych ról. Był bardzo dobry miniserial z Rockwellem, ale za miniseriale nie wręcza się Oscarów. Na 5 nominacji, tylko jedna nie zasługiwała na Oscara, a przy pozostałych czterech zaliczyła występy oscarowe, ale trzy razy miała pecha, bo były lepsze od niej. No a przy tej czwartej, to jak wyżej napisałam - tamten rok był jej, ale Akademia się uparła na Davis, której rola naprawdę była równie nijaka, jak cały film

Sekretarka zapowiada, że Sam spotka się za chwilę z najwybitniejszym reżyserem wszechczasów. I oto na scenę wkracza David Lynch. Fajnie, że Spielberg to w końcu przyznał ;)

Świetnie, że ta scena jest na końcu filmu, bo zostaje w głowie. Nie tylko scena, ale i reżyserska rada.

Oj tak. Lynch jako "najlepszy reżyser wszechczasów"- to ma sen. Za******y jak zawsze

Lepsza była scena z dziadkiem rwącym koszulę...

Gdyby nie Lynch, byłoby co najwyżej średnio, ale jak tylko usłyszałem głos z Twin Peaks, morda mnie się rozchmurzyła :D

a kto to jest ten lynch?

yyy nie wiem!

Kiedy Lynch kręcił pierwszy sezon Twin Peaks to pewnie cie chłopaku na świecie nie było :))))